wtorek, 16 sierpnia 2011

Czesc 4 (tu akcja zaczyna sie rozkrecac)


Postanowilam wyjsc na spacer. Zalozylam na siebie dres i wyszlam z mieszkania. Jak dobrze, ze mieszkam teraz sama. Rodzice wracaja z Meksyku dopiero za dwa miesiace. Ciekawe jaki prezent wyslali mi na urodziny. Dwa tygodnie temu skonczylam 21 lat. Paczka powinna przyleciec do Polski w tym tygodniu. Kieruje się w strone lawek na srodku podworka. Siadam na jednej z nich i odpalam papierosa. Znow spogladam na ksiezyc. Jest taki wyrazny, wydaje się być bardzo blisko. Chcialabym go dotknac. Nie mam pojecia, ze ten ksiezyc swieci specjalnie dla mnie. Energia mnie rozpiera. To dziwne, ale czuje się, jak bym wciagnela kreche. Muszę się troche uspokoic, wyciagam lufke i nabijam. Jak spale troche baki, może w koncu zasne. Po dwoch kulach nareszcie się wyluzowalam. Niestety uczucie duzego przyplywu energi nie zniknelo. Przestalam po prostu o tym myslec, zapatrzylam się w ksiezyc. Zlapalam się na tym, ze wgapiam się w niego z rozdziabionymi ustami. Odpalilam kolejnego papierosa, nie przestajac patrzec w ksiezyc. Czulam, jakby jakas sila, czy energia z tego ksiezyca splywala na mnie. Zaczelo mi się robic goraco, sciagnelam bluze. Otarlam reka czolo, było mokre od potu. Dziwna sprawa, wieje wiatr i jest srodek nocy więc powinno mi być zimno. To pewnie po tym jaraniu dostalam takiego uderzenia goraca, zaraz mi przejdzie. Ale nie przechodzilo. Postanowilam więc przejsc się po osiedlu. Szlam przed siebie chodnikami, między blokami, podworkami. Palilam papierosa jednego za drugim. Wciąż było mi goraco, chociaz na skorze zauwazylam dreszcze. Może jestem chora, cholera wie. Tylko gdzie ja się moglam przeziebic. Ehh to na bank przez to jaranie. Ruszylam w strone boiska szkolnego, uslyszalam tam jakieś glosy i pomyslalam, ze może spotkam znajomych. O tej porze moge tez trafic na jakiś psychopatow, więc lepiej zachowam ostroznosc. Powoli zaczelam się skradac w strone ludzi. Z daleka zauwazylam zarysy pieciu mezczyzn. To były jakieś koksy, chyba się o cos klucili. Wolalam tam nie podchodzic, ale bylam ciekawa, co robia tu o tej porze, bo wodki to oni raczej nie pili. Schowalam się za krzakami jakieś 15 metrow od nich. Nie rozumialam o czym mowili. Nagle zaczeli lac jednego kolesia. Nie mialam pojecia o co chodzi i dlaczego się tluka, ale postanowilam, ze lepiej będzie jest zostane w tych krzakach dopoki sobie z tad nie pojda. Nie widzialam dobrze co się dzieje, ale ten typ którego lali padl nagle na kolana, zlapal się za brzuch, glowa mu do samej ziemi zleciala, a po chwili calkowicie wylozyl się na glebe. Musial przyjac niezly cios. Tamci nagle odeszli od niego, wymienili parę slow między soba i zaczeli uciekac. Kazdy pobiegl w inna strone. Ciekawe co tam się stalo. Ja tez powinnam była z tamtad uciec, ale tego nie zrobilam. Poczulam intensywny zapach krwi. Holera znow mi się to przytrafia. Tym razem już nie potrafilam zakryc oczu i odwrocic się w druga strone. Wyskoczylam z krzakow i pobieglam w strone zapachu i ciala lezacego na ziemi. Zupelnie jak by cos we mnie wstapilo, bieglam jak szalona, wszystko w okol mnie wirowalo. Nie bylam w stanie myslec. Zatrzymalam się przed lezacym w kaluzy krwi facetem. Na jego widok stanelam jak wryta.

-Pomoz mi, dostalem nozem w brzuch, zaraz się wykrwawie. Zadzwon na pogotowie. No co tak kurwa stoisz?! Zrob cos! Aaaaauuuu! Boli mnie, zadzwon kurwa po pomoc bo tu zdechne!

Jego glos w ogole do mnie nie docieral, stalam nad nim i delektowalam się zapachem.

To było jak najlepszy narkotyk swiata. Zamknelam oczy, wiatr wial mi w twarz i niusl ze soba slodka won krwi. Usta mialam otwarte szeroko, ciekla mi z nich slina. Nie obchodzilo mnie to, stalam tam jak w hipnozie. Zapragnelam calym swoim sercem poczuc smak jego krwi. Wyobrazilam sobie jaka musi być cudowna. Nie potrafilam się oprzec. Koles cos do mnie krzyczal przez caly czas, ale nie zwracalam na to uwagi. Kleklam przy nim. Wyciagnelam reke w strone jego rany. Dotknelam zakrwawionego ciala.

-O mój boze, cudownie! - Wykrzyknelam zaskoczona.

-Ej co Ty?! - Ledwo wydusil przez zeby.

Mialam gdzies jego krzyki i przerazenie. Cierpienie tego kolesia sprawialo mi przyjemnosc. Patrzylam na moja dlon, swiecaca się czerwienia w ciemnosci. Wysunelam język i przejechalam nim po zabroczonych palcach. To było cos niesamowitego, w pierwszej chwili zaczelam wydawac z siebie dzwieki rozkoszy, pragnelam być cala w jego krwi. Wymazalam sobie nia twarz, szyje i dekold. Krew z jego rany wciąż tryskala, wytarzalam w niej cala glowe, a potem zaczelam ja zlizywac. Nie moglam przestac. Koles już nie zyl, chyba zszedl na zawal. Wysysalam z niego krew, gdy z rany nie moglam już nic wypic, zaczelam odgryzac kawalki jego ciala. To mnie tak niesamowicie podniecalo. Chyba nic nie smakuje tak dobrze jak ludzkie mieso i krew. Żaden orgazm nigdy nie zastapil by mi tego uczucia. Zaczelam rozrywac swoje ubranie, chcialam się go pozbyc. Nagim cialem ocieralam się o kolesia, po chwili cala już bylam w jego krwi. Bylam tak rozpalona i podniecona, ze zapomnialam gdzie jestem. Krew w koncu mnie nasycila, zebralam swoje rzeczy, wytarlam się koszulka, zalozylam na siebie bluze i dres. Zaczelam biec w strone domu. Nie bylam jeszcze swiadoma tego co zrobilam. Pedzac przed siebie patrzylam na ksiezyc. Czulam się wolna, nasycona, niepokonana, spelniona. Bylam wyzwolona. Cudowne uczucie. Wpadlam do mieszkania, rzucialam zakrwawione rzeczy w kat, wymylam tylko rece i padlam na luzko. W koncu spokojnie zasnelam.

Obudzil mnie dźwięk dzwonka. Nie otwierajac oczu wyczulam reka telefon. Zawsze klade go na nocnym stoliku. Zaspana i jeszcze nieprzytomna odezwalam się:

-Haaaloo?

-Czesc moja piekna, obudzilem Cie chyba, co?

-A taaaaaak. Ale nic nie szkodzi – zaczelam mruczec spiaco do suchawki i przewracc się po luzku.

-Jej, jaka ty jestes slodka, rzeczywiście cie obudzilem. Oj

-Yhmmm aaaaa....- ziewnelam rozkosznie

-Jejku aniolek się zbudzil, ale mam slodka dziewczynke, urocza jestes naprawdę. Mam nadzieje, ze dobrze ci się spalo?

-Tak sobie, mialam straszne koszmary w nocy, snilo mi się, ze zjdlam jakiegos faceta, w ogole dobrze, ze mnie obudziles, bo muszę pedzic na egzmin.

-Zjadlas faceta mowisz, ale ty nie drapiezna jestes. Na egzamin nie masz się co spieszyc, wydaje mi się, ze już dawno się skonczyl. Jest 15 kotku.

-Co? - Oczy od razu otworzyly mi się szeroko, az usiadlam z wrazenia. -AaaaaaAAaa!!!!! -Krzyknelam, rozlaczylam się i rzucilam przed siebie telefonem. W tym momencie dotarlo do mnie, ze to nie był sen, a rzeczywistosc. Zauwazylam, ze jestem naga, cala we krwi. Posciel tez była cala czerwona, pod sciana lezaly zbrukane ubrania. Zemdlalam.

Nie wiem, po jakim czasie się ocknelam. Balam się otworzyc oczy, zaczelam plakac i modlic się. Blagalam boga, zeby to wszystko okazalo się być nieprawda. Prosilam go, zeby krew zniknela, gdy już otworze oczy. W koncu odwarzylam się. Unioslam powieki w gore. Zobaczylam znow ten sam widok. Zaczelam krzyczec. -Boze, nie nie! To nie może być prawda! Blagam, nie! Nieeeeeee!!!!

Krzyczalam i plakalam przez jakieś trzy godziny. Moje cierpienie było nieopisywalnie ogromne. Chcialam umrzec. Nie obchodzilo mnie, ze jestem cala brudna i spocona. Mialam wrazenie, ze moja rozpacz sama mnie zabije, ze w koncu nie wytrzymam i cos w mojej glowie peknie, wybuchnie. Wpadlam w dzika histerie, zaczelam wyrywac sobie wlosy z glowy i drapac się po rekach az do krwi. Mój bol był niestety ukryty w srodku mnie i zadne meki fizyczne nie były w stanie go zagluszyc. W koncu zasnelam na srodku pokoju, na zimnej podlodze. Gdy się obudzilam, zaczynalo się już sciemniac na dworze. Odwrocilam twarz w strone okna. Od razu zobaczylam ksiezyc. Jego widok podzialal na mnie jak magiczne lekarstwo. Oczywiscie mój wewnetrzny bol nie odszedl, ale nieco się uspokoilam. Tak jakby powoli przestawal do mnie docierac ogrom zla, jakie wyrzadzilam. Moje cialo nadal cale drgalo. Musialam jakos się wyluzowac. Tak właśnie wtedy pomyslalam -„wyluzowac sie”. Podnioslam się powoli z podlogi. Wyciagnelam z torebki papierosa, odpalilam go i ruszylam do kuchni. Wyciagnelam wodke z lodowki i szybko wzielam kilka lykow. Zaksztusilam się oczywiscie, zrobilo mi się nie dobrze. Osunelam się na ziemie i wzielam jeszcze jednego lyka. Alkochol powoli zaczynal krazyc mi we krwi i uderzac do glowy. Zapalilam kolejnego papierosa. W koncu nabralam odwagi, by podejsc do lustra i spojrzec sobie w twarz. Krew, to jedyna rzecz jaka było widac. Weszlam pod prysznic, dokladnie się wyszorowalam. Po raz kolejny spojrzalam w lustro i zaniemowilam. Cos było nie tak z moja twarza. Ze mna cala było cos nie tak. Najpierw rzucily mi się w oczy wlosy, moje loki zniknely. Cale życie mialam kedziorki na glowie, teraz mam calkowicie proste, dlugie wlosy. Ich czern nabrala inytensywnosci i blasku. Wygladaja jak swiezo zafarbowane i wysmarowane jedwabiem albo jakims nablyszczaczem. Kolejna rzecza, jaka dostrzeglam, był ksztalt mojej twarzy. Nieco mocniej zarysowane kosci policzkowe, wyostrzone luki brwiowe i oczy. Z piwnych zamienily się na zielone. Zrobily się większe, wyrazniejsze i bardziej przenikliwe. Usta, takie same jak wczesniej, pelne i duze, jedynie ich barwa nabrala więcej czerwieni. Przesunelam dlonia po twarzy. Moja skora była gladka i delikatna. Następnie dotknelam wlosow, jedwabiste i miekkie. Do konca jeszcze nie wiedzialam czy cieszyc się z tej zmiany, ale jedno było pewne. Wygladalam oszalamiajaco. Nie moglam oderwac oczu od lustra, caly czas dotykalam się i szukalam innych zmian na ciele. Nie znalazlam.

Minal miesiac od mojej przemiany. Nadal nie wiem dlaczego nastapila, ani czym jestem. Szczerze mowiac przez caly ten czas nawet nie probowalam się dowiedziec. Jedno jest pewne, potrzebuje krwi zeby zyc. To jak jakiś obled, nawet gdybym chciala nie zabijac nie moge. Nie jestem w stanie nad tym zapanowac. Im dluzej pozwalam pragnieniu narastac tym gorsze są moje zbrodnie i bardziej trace kontrole. To nie jest tak, ze przywyklam do tego. Kazdej nocy snia mi się moje ofiary, krzycza i wyciagja do mnie rece. Blagaja mnie o litosc, twarze maja cale we krwi. Za kazdym razem gdy to widze, budze się cala oblana potem i placze. Popadlam przez to w jeszcze większy alkocholizm. Nie radze sobie. Pale po cztery paczki papierosow dziennie. Poluje jakieś trzy razy w tygodniu. Policja doszla już do tego, ze za wszystkimi morderstwami stoi jedna osoba. Nie martwi mnie to, do poki jestem ostrozna pozostane bezpieczna. Jest to zwiazane z wlasciwosciami mojej skory. Nie zostawiam odciskow, ani dna. Nie da się mnie zidentyfikowac. Jedynym sposobem, jest zlapac mnie na goracym uczynku. To tez było by jednak ciezkie. Czuje wzrok innych osob gdy na mnie patrza, jestem nieslychanie szybka i silna. Kiedys mezczyzna probujac się bronic dzgnal mnie nozem. Poczulam jedynie lekkie ukłucie, a rana zniknela po dwoch godzinach. Do tego mam swietny sluch. Nikt nie przejdzie kolo mnie niezauwazony. Nit nie zblizy się nawet na 30 metrow.

sobota, 30 lipca 2011

Czesc 3

O godzinie 13:20 budzi mnie telefon. Dzwoni Norman....

-Halo?

-Hej Nadia, tu Norman, nie przeszkadzam?

-Nie, pewnie ze nie, slucham cie?

-Obiecalem, ze dziś się odezwe, powiedz mi, czy masz już jakieś plany na wieczor?

-Szczerze mowiac dopiero wstalam i nie planowalam jeszcze niczego.

-W takim razie ja mam dla ciebie propozycje. Co powiesz na spotkanie? Chcial bym cie gdzies zabrac i porozmawiac z toba.

-Porozmawiac? To powaznie zabrzmialo.

-Poprostu bardzo chce cie zobaczyc i spedzic z toba troche czasu. Wymyslilem mala niespodzianke. Nie daj się prosic.

-Dobrze, będę gotowa najwczesniej na 18.

-Swietnie, przyjade po ciebie o 18:30, do zobaczenia.

-pa

Szykuje mi się więc randka. A teraz odwieczny dylemat kobiety. W co ja mam się ubrac?

Najpierw jednak czynnosci podstawowe: kompiel, sniadanie, makijarz, kawa, fryzura. Teraz czas na otwarcie szafy. Ubrac się skromnie, czy wyzywajaco... hmmm... Mysle, ze powinnam to zrownowarzyc. W koncu decyduje się na obcisla sukienke bez ramiaczek, dlugosc do kolan, w kolorze bezowym. Do tego czarny pas z cyrkoniami zapiety w talii, zlote bransoletki i lancuszek, oraz brazowa torebka ze zlota klamra. Oczywiscie czarne szpilki do kompletu. Moje ciemnie oczy podkreslilam eye linerem i mocno wytuszowalam rzesy, czarne loki swobodnie opadaly mi falami na ramiona. Wygladam calkiem niezle, ale i tak jestem cala w nerwach. Czuje watpliwosci, isc czy nie isc. Mam nadzieje, ze ten koles nie będzie chcial mnie tylko przeleciec. Jeśli okaze się, ze o to właśnie mu chodzi, niech spierdala.

Wybija 18:30, odbieram telefon. To Norman, jest już pod brama. Psikam się jeszcze perfumami. Wybieram Amor Amor Cacharel'a. Mam sucho w gardle i strasznie się denerwuje schodzac na dol. Wyciagam z torebki owocowa gume do zucia i wkladam do ust. A co jeśli przesadzilam z ta sukienka, w sumie nie wiadomo, gdzie chce mnie zabrac. A jeśli mu się nie spodoba? Holera strasznie jestem spieta, boje się, ze nie wydusze z siebie slowa. W koncu zblizam się do bramy wyjsciowej.

-Hej Nadia, jak pieknie wygladasz. -Na przywitanie caluje mnie w policzek, jestgo usta są miekkie i delikatne. Czuje zapach jego perfum.

-Mam cos dla Ciebie. Proszę

Wrecza mi czerwona roze, usmiecham się. Pelna klasa z jego strony, to mi się podoba. Dziekuje mu i wacham kwiatek. Pachnie tak slodko. Przykladam platki do policzka, są takie delikatke. Wyobrazam sobie, ze to dotyk Normana. Mój cudowny alwaro podaje mi swoje ramie i prowadzi mnie powoli chodnikiem w strone auta. Czuje, się jak prawdziwa dama. Nie przypuszczalam, ze spotkam jeszcze tak szarmanckiego mezczyzne. Otwiera mi drzwi do czarnego Lamborgini, kim on jest? Zaczynam się zastanawiac. Czy zwykly kierowca zarabia az tyle, ze stac go na takie auto? Watpliwa sprawa. Usmiecha się do mnie. Ruszamy.

-Powiesz mi, dokad mnie zabierasz?

-To niespodzianka, mam nadzieje, ze Ci się spodoba.

-Nie moge się doczekac.

Sama nie bardzo wiem co mam mówić. Jestem zaskoczona cala sytuacja. Nie wiem nawet ile on ma lat, wyglada calkiem mlodo. Boje się odezwac, nie chce powiedziec czegoś glupiego. Czuje się troche dziwnie, wczoraj wieczorem... Nie. Dziś nad ranem, wtapialam się w jego ramiona i mowilam mu takie rzeczy... Co on sobie mysli.... Mam nadzieje, ze nie wiezie mnie do jakiegos hotelu. Może dlatego jest taki niby mily i kulturalny. Może na cos liczy. Mam nadzieje, ze nie, bo i tak tego nie dostanie. Jego głos wyrywa mnie z zamyslenia.

-Wygladasz uroczo, kiedy jestes taka zamyslona. Powiesz mi, co cie dreczy?

On tak strasznie mnie oniesmiela... Jego głos, spojrzenie... Posylam mu usmiech i spuszczam wzrok w dol. Niepewnie zaczynam mówić.

-Zastanawiam się dokad mnie zabierasz i co wlasciwie sobie myslisz.

-Mysle, ze jestes piekna i czarujaca kobieta, hipnotyzujesz mnie swoim spojrzeniem i zapachem. Chce cie coraz lepiej poznawac, coraz więcej o tobie wiedziec i spedzac z toba swoj czas. Takie właśnie mam plany.

Troche zaskoczyla mnie jego odpowiedz, ale bardzo mi się spodobala. Po pietnastu minutach dotarlismy na miejsce. Otworzyl mi drzwi i pomogl wysiasc. Moim oczom ukazal się niesamowity widok. Przed nami stal malutki bialy zameczek. Był do okola otoczony mala fosa. Obok zameczku zauwazylam przepiekny ogrod, pelen kwiatow. Do zameczku prowadzil most, droge oswietlaly plonace pochodnie. Okazalo się, ze w srodku znajduje się restauracja. Bardzo wytworna i elegancka. Wszystko w starym stylu. Freski na scianach, krysztalowe zyrandole, muzyk grajacy na pianinie. Czulam się jak w prawdziwej sali palacowej. Nie zatrzymalismy się jednak i nie usiedlismy przy jednym ze stolikow. Kelner prowadzil nas schodami na gore. Bylam nieco zaskoczona tym faktem.

-Zaraz zobaczysz, co dla nas przygotowalem. Mam nadzieje, ze będziesz zadowolona. To specjalnie dla Ciebie

Wyszlismy na dach. Miescil się tam przepiekny ogrod. Pod murami rosly drzewka, wisialy na nich dajace pomaranczowe swiatlo lampiony. Na srodku stala biala fontanna przedstawiajaca dwa wtulone w siebie labedzie. Po lewej stronie zrobione było oczko wodne, na okolo niego kwitly biale i jasno rozowe kwiatuszki. Zauwazylam kolejna fontanne. Przy oczku stala zabka w zlotej koronie, z pyszczka lala jej się woda. Obok oczka stal nasz stolik, przybrany bialym obrusem. Na nim swiece w zlotych swiecznikach i bukiet czerwonych roz wazonie.

-Tu jeste przepieknie.- Wydusilam z siebie, bo zabraklo mi tchu kiedy zobaczylam to wszystko.

-Ciesze się, ze Ci się podoba. Usiadzmy. Zaraz przyniosa szampana. Jestes glodna? Na co masz ochote?

Wybralam z karty krewetki w bialym winie. Czulam się jak w bajce, jak by ktos zaczarowal wszystko na okolo. Wydawalo mi się, ze snie.

Norman siedzial naprzeciw mnie, prawie nie odrywal ode mnie wzroku.

-Patrzysz tak na mnie i patrzysz, oniesmielasz mnie swoim spojrzeniem.

-Przepraszam, ale nie przestane. Uwielbiam się w ciebie wpatrywac. Najbardziej kiedy do mnie mowisz. Wtedy slucham brzmienia twojego glosu i patrze jak poruszasz ustami wypowiadajac po kolei kazdy wyraz. Wygladasz tak slodko, nie moge się nasycic twoim widokiem.

-To wszystko jest zbyt piekne. Czuje się tutaj jak w bajce. Nie wiem co mam powiedziec. Jestem w zamku, przepraszam na dachu w cudownym ogrodzie. Przede mna siedzi czarujacy mezczyzna i prawi mi komplementy.

-Mysle, ze myslisz za dużo. Niedlugo glowa cie od tego rozboli. To wszystko dzisiaj jest dla ciebie, ciesz się tym. Przestan się stresowac i obawiac, chce zeby ten wieczor był niezapomniany dla nas obojga.

Norman ma racje, niepotrzebnie zasmiecam sobie glowe tyloma myslami. Jest ze mna mezczyzna o jakim kiedys moglam sobie tylko pomarzyc. W kim mam się zakochac jeśli nie w nim. Nawet jeżeli wszystko prysnie jak mydlana banka co mnie to obchodzi. Chociaz przez chwile będę szczesliwa.

Zaczynam czuc się coraz pewniej, usmiecham się do niego, patrze mu w oczy. On chwyta moja dlon, caluje ja delikatnie, po czym przytula do swego policzka.

-Tutaj jest cudownie, ty jestes cudowny.

-Jest tak dzieki tobie. Jestes najpiekniejszym kwiatem w tym ogrodzie. Zatanczmy? -Wstaje i wyciaga do mnie dlon.

-Z mila checia.

Norman odsuwa mi krzeslo, zebym mogla swobodnie wstac, prowadzi mnie na srodek ogrodu, na maly marmurowy placyk. Powoli tanczymy, plyne w jego ramionach. Wydaje mi się jak bym unosila się nad podloga. Czuje jak jego usta delikatnie dotykaja mojej szyji. Czuje jego cieply oddech na mojej skorze, jego zapach. Mam ochote jeszcze mocniej się w niego wtulic i odleciec do innego swiata, gdzie już zawsze bedziemy tylko ja i on.

-Pachniesz tak slodko, po parkiecie plyniesz jak labedz. Jestes niesamowita. - Szepcze mi do ucha.

Piosenka konczy się, norman delikatnie przesuwa dlonia po moim policzku, odgarnia moje wlosy w tyl, przyciaga do siebie i caluje. Delikatnie, subtelnie. Nasz pocalunek jest tak namietny... Czuje jak ziemia kreci się w okol mnie, a ja stoje nieruchomo razem z nim i nie moge zlapac tchu.

-Jestes jak marzenie -Szeptam mu do ucha. -Odplywam przy tobie, chcialabym zeby ta chwila nigdy się nie skonczyla. Nie obchodzi mnie już kim jestes i ile masz lat. To bez znaczenia, byle bys tylko nigdy nie wypuscil mnie ze swych ramion.

-Tak, teraz już na pewno cie nie wypuszcze. Mozesz być tego pewna. Przytula mnie mocno, caluje w glowe i glaszcze po wlosach.

-Prosze, powiedz mi, czy ja snie? Czy to mozliwe, zeby cos takiego dzialo się naprawdę?

-Tak, to sen, ale nie martw się, nikt już cie z niego nie obudzi. Zadbam o to, zeby od teraz cale twoje życie wygladalo jak piekny sen.

Podeszlismy do niskiego muru otaczajacego dach. Stalismy wtuleni w siebie i obserwowalismy gwiazdy.

-Uwielbiam patrzec w niebo, podziwiac gwiazdy, ksiezyc.- Powiedzialam rozmarzona.

-Dzisiaj interesujesz mnie tylko ty. Jestes piekniejsza niż wszystkie te gwiazdy razem wziete.

-Komplemenciarz. Spojrz, niedlugo będzie pelnia.

Nie wiedzialam jeszcze wtedy jak wiele będzie znaczyc dla mnie ta pelnia. Norman odwiozl mnie do domu, odprowadzil do drzwi. Spotkanie zakonczylismy namietnym pocalunkiem. Weszlam po schodach z bukietem roz w rekach. Okazalo się, ze kwiaty z wazonu były również dla mnie.

Wzielam prysznic i polozylam się do luzka. Nie moglam zasnac. Lezalam i myslalam. Caly czas mialam przed oczami Normana. Czulam jego zapach. Cos musi być z nim nie tak. Gdzies na pewno jest jakiś chaczyk, a może to w koncu nagroda za moje cierpienia z wczesniejszymi facetami. Nie ma co się tym zadreczac, czas pokaze. Jutro muszę wstac rano na egzamin.

Probowalam zasnac, ale nic z tego. Po dwoch godzinach przewracania się z boku na bok wstalam i wyszlam na balkon. Patrzylam w niebo. Ksiezyc był taki piekny, przygladalam mu się dokladnie. Ponoc w czasie pelni ciezko jest zasnac. Czyzbym z tego powodu była taka rozbudzona? Dziwne. Poczulam się glodna. Ruszylam do kuchni i wyciagnelam z lodowki puszke tunczyka. Zjadlam wszystko, ale sen dalej nie przychodzil. Spojrzalam na zegarek. Jest 3 w nocy. Jeszcze dwie godziny i zrobi się jasno.

czwartek, 28 lipca 2011

Czesc 2

Siedziala na lawce z Arkiem. Naprzeciw nich stal wysoki szatyn, calkiem niezle zbudowany. Pomachalam do nich z daleka i usmiechnelam się.

-Czesc Arek, slyszalam, ze na jakiś krwawy horror nas zabierasz.

-Hej, Nadia. Będzie horror przerazajacy na maxa. Lepiej pampersa zaluz bo się idzie zlac w gacie ze strachu. Zobaczysz majty będziesz miala pelne. Ja sobie nawet na zapas wzialem więcej tych pampersow zeby wymieniac co chwile, bo jeden to nie wystarczy. Hahahaha! A w ogole to poznajcie się to jest Norman, a to Nadia.

-Hej, milo mi poznac. - Powiedzial, a ja nie wydusilam ani slowa, tylko się usmiechnelam glupkowato. Nawet niezly ten norman, jak tak mu się przygladam. Oczka ma ladne takie niebieskie. Dobra już się na niego nie gapie bo jeszcze sobie cos pomysli.

-To co dziewczynki idziemy, tak myslalem zeby cos jeszcze spalic przed kinem. Chodzmy do auta to blancika skrece. - Propozycja Arka oczywiscie była nie do odrzucenia, co tam parę buchow więcej.

-A Ty skad jestes w ogole pierwszy raz Cie widze. - Anka zapytala Normana.

-Przeprowadzilem się tu dwa tygodnie temu. Z twoi Arkiem znamy się już dlugo nic nie wspominal nigdy o mnie?

-No jakos właśnie nie. A jaki tytul fimu?

Przestalam się wschluchiwac w ich rozmowe, odplynelam w swiat wlasnych mysli. Ostatnio często zdarzalo mi się tracic kontakt z rzeczywistoscia. Marzylam o tym, zeby wyjechac na jakiś czas z miasta. Tylko ja i przyroda. Cisza i spokoj. Nagle dziwne, nieznane mi dotad uczucie przerwalo moje mysli. Jak by cos przebieglo po mnie i zatrzymalo się gdzies na mojej twarzy. To był wzrok, wzrok Normana. Doslownie poczulam na swoim ciele jego spojrzenie. Podswiadomie wiedzialam, ze to on, zanim jeszcze zwrocilam oczy z jego strone. Przeszedl mnie dreszcz, otworzylam usta z wrazenia. On wciąż na mnie patrzyl, nie odrywal wzroku, a ja czulam to tak jakby delikatnie mnie dotykal. Wciagnelam gleboko powietrze i odrzucilam glowe do tylu. Nie, to nie mozliwe, przeciez nie można czuc czyjegos wzroku, nie az tak. Niezle to jaranie, jak już sobie takie rzeczy nakrecam. Ciekawe czy Anka ma podobnie.

Norman wreczyl mi zestaw z popcornem i coca cola, mily gest z jego strony. Po dwudziestu minutach reklam w koncu zaczal się film. Tytul brzmial „Krwawe wzgrzorza”. Nazwa była obiecujaca. Wbilam się w fotel i wpatrywalam z zaciekawienie w ekram. Flm mnie zachipnotyzowal od pierwszej sceny, w której pokazany był maly chlopiec odcinajacy sobie nozyczkami skore z twarzy. Nie moglam oderwac oczu od ekranu, katem oka widzialam przerazona Aske tulaca się do Arka i Normana zerkajacego na mnie od czasu do czasu. Krwawosc scen była naprawdę pierwsza klasa, kiedy na nie patrzylam mialam ochote wejsc w ekran, poczuc zapach krwi tryskajacej z masakrowanych cial. Przerazilam się. Pomyslalam – Nie, ja już chyba więcej nie powinnam tego ziola jarac , bo mozg mi się wypala i dostaje jakiejs psychozy. Cale szczescie, ze w kinie było ciemno. Moja glowa az się wyrywala w strone ekranu, usta mialam szeroko otwarte, oczy wytrzeszczone i blyszczace, oddychalam gleboko. Momentami zaczynalo mi się krecic w glowie. Mimo tego nie moglam przestac patrzec.

-Hej Nadia! Obudz się film już się skonczyl. Halo?! Ty przestan się tak wgapiac w ten ekran, idziemy stad. Patrzcie na nia, jak się zawiesila. -Uslyszalam głos Anki. Dostalam od niej pstryczka w nos.

-Sory, zagapilam się, idziemy?

-No przeciez mowie, ze wychodzimy. Nie będziemy napisow koncowych ogladac, bez przesady.

-Jak się podobal film? Zauwazylem, ze niezle zapatrzona bylas. - Zapytal Norman, wpatrujac się we mnie swoimi pieknymi oczyma.

-Byl piekny. - Wlasciwie sama nie wiem czemu, to powiedzialam, jak krwawa maskra może być piekna fuck! Ale ze mnie kretynka, on pewnie wezmie mnie za jakas niezla schizolke.

  • Haha, piekny? Jeszcze nigdy nie slyszalem, zeby ktos powiedzial o jakim kolwiek horrorze „piekny”.

Spoko, widac on uznal to za zart. Jak on pieknie się usmiecha gdy tak patrzy ajj zaraz nie wytrzymam, rozplywam się po prostu, niech tak na mnie ciagle patrzy i nie przestaje.

-Zartuje, tak naprawdę był straszny, ale taki chyba ma być horror, prawda? - Sklamalam, bo film jak dla mnie naprawdę był piekny. Głos Arka wyrwal mnie z zamyslenia.

  • To co, gdzie teraz idziemy? Masz jakiś pomysl Aniu?
  • Jasne, ze mam. Idziemy się czegoś napic w koncu weekend jest, na balety mi się nie chce, ale jakas flaszke można by zrobic.
  • No tak jakiej innej odpowiedzi moglem się spodziewac po mojej malej alkocholiczce. Dobra pakujecie się do auta, po drodze skoczymy na stacje.
  • Misiu gdzie będziemy pic? Ja proponuje boisko, jest cieplo nie ma co w domu siedziec. Co wy na to?
    My oczywiscie zgodnie przytaknelismy. My, ehhh już takim mianem nas okreslaja. To prawda, ze kobieta zmienna jest. Jeszcze dwie godziny temu nie chcialam slyszec o facetach, a teraz marze, by pasc w ramiona tego przystojniaka obok. Ma w sobie cos takiego, ze zaczynam ciezej oddychac gdy idzie obok mnie. Usta mi drza. Dobrze, ze rece mi się nie poca i nie trzesa, to by dopiero było. Na dodatek język chyba w gardle mi się zaklinowal, ale spoko jak się napije to się odblokuje.
    Ja i Anka usiadlysmy na murku, Norman z Arkiem stali naprzeciwko nas.
    - Dobra chlopaki polewac ta wodke. - Nie moglam się doczekac, az się napije, holerny ze mnie alkocholik. Walnelismy jednego kielona, potem drugiego.
    - Nadia, ja chce siku chodz ze mna w krzaki, będziesz pilnowac czy nikt nie idzie. -Wyskoczyla nagle Anka. Ruszylysmy więc w oddalone zaciszne miejsce do sikania.
    -Stara powiedz mi, co sadzisz o tym Normanie? Niezly jest, co?
    - Daj spokoj, jest zajebisty na maxa, nie moge się na niego napatrzec. Skad w ogole Arek go wytrzasnal? Wezcie mi nie przyprowadzajcie takich przystojnych facetow, bo się zakocham, a wiesz, ze w moim przypadku zazwyczaj dobrze się to nie konczy.
    - Tak, to wiesz co ci powiem? On jest wolny, mowie ci bierz się za niego, może tym razem wyjdzie.
    - Chyba oszalalas, ja się za nikogo nie będę brala, to facet ma mnie podrywac, a nie ja jego.
    - Przeciez widac, ze mu się podobasz, caly czas patrzy na Ciebie i się szczerzy jak glupi do sera.
    - Dobra dobra, może i mu się podobam, nie dziwne bo brzydka to raczej nie jestem, ale holera wie co on sobie mysli. Pewnie jak wszyscy, o jedno tylko mu chodzi, a potem nara bejbe.
    - Nie dowiesz się jeśli się nie przekonasz, sama przed chwila mowilas jaki to on jest zajebisty a teraz co, wyrecasz się?
    -Bo jest zajebisty, ale wiesz, ja się boje. Eh pewnie i tak nie wytrzymam, już jestem niezle nakrecona. Tak bym chciala trzymac się z nim za reke i patrzec mu w oczy przy zachodzie slonca, ehhh. Co ja pierdole, nie sluchaj mnie, dawaj wracamy bo cos dlugo już nas nie ma.
    -Nareszcie, co tak dlugo was nie było? Kielony pelne, procenty uciekaja.
    -Bo wiesz Arek, musialysmy Cie troche z Anka obgadac.
    -Pewnie ci nagadala na mnie jaki to ja niedobry dla niej jestem hahaha.
    -Tak, odkryla przede mna cala twoja ciemna strone.
    -Dobra pijmy, zdrowie pieknych pan! -Odezwal się Norman, spojrzal na mnie z usmiechem i przechylil kieliszek do ust. Troche już wypilam i gadka zaczela mi się bardziej kleic, pierwszy stres mi przeszedl.
    -Norman, opowiedz mi cos o sobie. Skad się znacie z Arkiem i skad w ogole się tu wziales?
    - Z Arkiem chodzilismy kiedys do klasy, byliśmy wtedy dobrymi ziomeczkami. Po skonczeniu szkoly nasze drogi się rozeszly. Ostatnio spotkalem go wychodzac z bramy, okazalo się, ze mieszkam teraz w jego bloku. Przeprowadzilem się na to osiedle dwa tygodnie temu.
    - Fajnie, to teraz pewnie często będziemy się widywac.
    - Mam taka nadzieje.
    - A tak poza tym, to co porabiasz w zyciu?
    - Jestem zawodowym kierowca. Uprawiam tez rozne sporty, gram w kosza, biegam. A Ty?
    - Ja od czasu do czasu pracuje w salonie kosmetycznym, robie tipsy. Oprócz tego studiuje filozofie, a jeśli chodzi o sport, to plywam, jeśli tylko znajde się gdzies w poblizu wody.
    - Teraz jest lato, więc masz pewnie dużo okazji do plywania.
    - Tak, bardzo dużo. Przepraszam, ze tak się w ciebie wpatruje, ale nie moge oderwac oczu.-Fucken, ale ze mnie idiotka, co ja pierdole, jeszcze sobie pomysli, ze wyrywam tak wszystkich nowo poznanych kolesi. Z reszta niech mysli co chce, będę szczera i tyle. Szczerosc od początku ponad wszystko. Przeciez nie będę udawac, ze mi się nie podoba, skoro mi się podoba i ze się nie gapie, skoro bez przerwy to robie.
    - Wiesz ja tez nie moge przestac patrzec na Ciebie, na dodatek ciagle się usmiecham. Co ty mi robisz kobieto?
    - Haha chyba co Ty mi, bo nie wiem czy zauwazyles, ale mam zupelnie tak samo. Masz piekne oczy nie da się w nie nie patrzec. Jeśli mam być szczera, to moglabym tak caly czas się wpatrywac i usmiechac.

Oboje zamilklismy na chwile, ja siedzialam, on stal naprzeciw mnie i zatracalismy się w swocih oczach, co chwile wybuchalismy smiechem, ale i tak nie odrywalismy od siebie wzroku. Te piekna chwile przerwal Arek.

    -Ej, a wy co? Zakochani czy jak? Wezcie się przestancie tak na siebie gapic. Ile można? Jak chcecie się to się spotkajcie sam na sam, wtedy sobie robcie co wam się podoba. Wodka polana, proszę pic a nie się opierdalac.
    - Zadne z nas nie odpowiedzialo, oboje usmiechalismy się glupkowato, jak male dzieci nakryte na psoceniu, albo napychaniu się slodkosciami przed obiadem. Wypilismy i znow zaczelismy się na siebie patrzec.
    - Daj mi swoj numer, koniecznie musisz mi go dac. - Przerwalam w koncu cisze.
    - Wiesz, mysle, ze bardziej będzie wypadac, jeśli to ja zapisze twój i jutro do ciebie zadzwonie.
    - Nie obchodzi mnie co wypada, muszę mieć twój numer i koniec.
    - Dobrze, podyktuj mi swoj to puszcze ci sygnal.
    Po pieciu kolejnych kieliszkach siedzielismy już obok siebie, trzymajac się za rece. Rozmawialismy bez chwili przerwy, swietnie się dogadywalismy. Anka z Arkiem zawineli się wczesniej do domu, my zostalismy jeszce na lawce. Norman objal mnie ramieniem, czulam się tak dobrze i bezpiecznie. Przytulilam glowe do jego barku i przymknelam oczy, odplywalam.
    - Chcialabym, zeby ta chwila nie miala konca. Nie wierze w to co się dzieje, bez kitu.
    - Ja tez nie wierze, muszę ci powiedziec, ze mam wrazenie jak bysmy już dlugo się znali.
    - Wiesz nie chcialabym, zebys pomyslal, ze kleje się tak do kazdego faceta, którego poznam, wrecz przeciwnie zazwyczaj jestem niemila i wszystkich splawiam.
    - Serio? Ale mam szczescie, nie splawilas mnie.
    - Nie smiej się mowie serio, mam nadzieje, ze jutro nie będę tego zalowac.
    - Czego mialabys zalowac i niby dlaczego?
    - Nie chce zalowac tego, ze przytulam się do ciebie, chociaz praktycznie cie nie znam, tak dobrze się przy tobie czuje, ze to az nie mozliwe. Tak naprawdę jestes mi obcym mezczyzna, nie wiem czego można się po tobie spodziewac. Nigdy nie kleilam się tak do zadnego mezczyzny, sama jestem w szoku, ze tak się zachowuje i uwierz mi to nie przez to, ze jestem troche pijana. To znaczy przez to mam odwage tak się zachowywac i mówić wprost, tak jak czuje. Rozumiesz?
    - Staram się. Mozesz być pewna, ze nie masz się czego obawiac. Nie jestem jakims tanim podrywaczem, nie mam nikogo od osmiu miesiecy. Muszę przyznac, ze zawrocilas mi w glowie w bardzo szybkim czasie, sam się dziwie, ale chyba najlepiej dac się temu poniesc. Mysle, ze będzie dobrze. Jeśli nie jestes nerwowa ani agresywna i nie wrzeszczysz, to mysle, ze się dogadamy. Nie znosze rozwrzeszczanych o wszystko się wkurzajacych kobiet.

    - Ha ha, nie rozwrzeszczana nie jestem, ani agresywna, wiadomo mam swoje humorki jak kazda kobieta, ale nie lubie się czepiac byle czego.



Koniec imprezy, Norman odprowadzil mnie do domu. Nie wiem co mam sobie myslec, jest mi glupio, ze pozwolilam mu się objac i przytulilam się do niego. Chcialabym wierzyc, ze prawdziwa miłość od pierwszego wejrzenia jest jeszcze mozliwa na tym swiecie. Zawsze marzylam o tym, by znalezc swoja druga polowke i poswiecac się dla niej z prawdziwa rozkosza. Zawsze pranelam mezczyzny, dla którego mogla bym zyc i za którego moglabym oddac życie. On Romeo, ja Julia. Na zawsze razem wbrew wszystkim i wszystkiemu. Im dluzej jednak zyje na swiecie tym bardziej zaczynam watpic. Takie rzeczy dzieja się chyba naprawdę tylko w bajkach. Gdyby tak jedna z nich mogla nalezec do mnie, byla bym wtedy spiaca krolewna zbudzona slodkim pocalunkiem przez ksiecia, który będzie kochal mnie i ubustwial do konca zycia. Dobranoc, zasypiam rozmarzona....

poniedziałek, 25 lipca 2011

Czesc 1

Jest cos kolo piatej rano. Jak zwykle wracam dopiero do domu, troche pijana jestem i najarana. Mam male wyrzuty, bo mialam jechac z ciotka i wojkiem do mojego kuzyna. Kupil sobie domek za miastem jakies 3 lata temu a ja jeszcze ani razu tam nie bylam. Umowilam sie z nimi na 9 rano, napewno nie dam rady wstac, a nawet jesli podniose sie z luzka, bede miala tak przeogromnego kaca, ze chyba tam padne. Nie ma sensu, trzeba bedzie odwolac wizyte. Mijam przystanek autobusowy, wole isc do domu pieszo, może troche wytrzezwieje po drodze, z reszta daleko nie mam. Zakladam na glowe kaptur, jest już jasno, nie chce, zeby ktos się na mnie gapil, mam pewnie niezle zmelanzowana twarz i rozczuchrana jestem na maxa. Obym nie spotkala nikogo z sasiadow.

Wchodze na osiedle pelne szarych betonowych blokow, mieszkam w jdenym z nich. Skrecam w uliczke i ide chodnikiem wzdluz bram. Na podworku przed blokiem zauwazam moich sasiadow. Kilku z nich siedzi na lawce i pije whiskey, jeden biega w kolko i bawi się z psem, jeszcze inny stoi obok i gada ze swoja laska, chyba się kluca. Stwierdzam, ze mam zbyt duza bombe, zeby isc do domu, zmierzam więc w strone lawki.

-O idzie nasza ulubiona sasiadka! Siemanko Nadia, co tam z imprezki wracasz?

-Siema. Tak, jak zwykle mialam zaraz po pracy wrocic do domu, ale kumpele mnie wyciagnely na piwko, wypilam jedno, potem drugie i już mi się nie chcialo do domu wracac. Bylysmy w jakims klubie, ale to była tragedia, szkoda gadac. W kazdym razie mam straszna bombe i muszę sobie troche posiedziec z wami bo na razie do chaty nie wchodze. - Po tych slowach wyciagnelam lufe, nabilam i spalilam sobie jeszcze troche ziola, a co tam.

-A wy chlopaki widze niezle nadziabani jestescie, rozgadani tacy i ozywieni.

-No troche, a co chcesz cos? Moge Ci posypac, niezly towar jest.

-Nie dzieki dla mnie już dzisiaj koniec imprezy ide zaraz na chate spac, a wy lepiej już tyle tego nie cpajcie, bo was tu ciagle ostatnio widze jak nadziabani latacie, wjebiecie się w to i tyle będzie z tego wiem co mowie.

-Co Ty gadasz my bardzo zadko, wszystko pod kontrola jest nie przejmuj się.

-Jasne, ostatnio prawie co noc tu chlejecie do rana, a tak się zaczyna, wiem cos o tym. Na początku kazdy tak mowi. - Dokladnie, ja kiedys mowilam tak samo, a potem dzien w dzien melanz, plastik fantastic i chlanie. Teraz w sumie tez dużo pije, ale przynajniej nie cpam tyle tego badziewia. Zwijam sie z lawki i ide do domu, mam wyrzuty, ze znow tak pozno wracam, powinnam się wreszcie ogarnac, znalezc jakas stala prace i normalnego faceta. Po cichu wchodze na trzecie pietro, wsadzam klucz do zamka, przekrecam i wchodze do srodka. Cisza, na szczescie wszyscy spia. Sciagam buty w swoim pokoju, zostawiam torebke i ide do kibla. Mam niezly helikopter w glowie, jak się nie wyrzygam to chyba nie zasne, wsadzam więc dwa palce do ust i wymiotuje. Ok, teraz jeszcze muszę zjesc kanapke, jak zawsze przed pojsciem spac. Zazwyczaj jest to kanapka z szynka i pomidorem do tego majonez, jeśli jest w lodowce. Zjadam i wchodze do luzka, troche mi się jeszcze kreci w glowie, wysylam smsa do Anki – ide spac, tak nie można zyc.



Jak zwykle budze się po 13, glowa mi peka i nie mam sily się ruszyc z luzka. Leze sobie jeszcze 30 min i wstaje. Kazdy dzien zaczynam praktycznie tak samo. Biore prysznic, myje zeby, wcieram balsamy, nastawiam wode na cherbate, sciele luzko, skladam ciuchy porozrzucane po pokoju, robie sniadanie. Do sniadania zawsze bardzo się przykladam, robie je z 20min. Koniecznie musi być dużo warzyw, jajko i czasem jakies parowki, albo serek do tego. Sniadanie jem przy komputerze, muzyka musi grac, bez tego nie da rady. Po sniadaniu kawka i jakas godzina ogarniania się do wyjscia z domu. Fryzura, makijarz, ubranie – część najgorsza, bo jak zwykle nie ma w co. Przebieram się z dziesiec razy, az w koncu na cos się decyduje. Zakladam krutkie spodenki,klapki na obcasie, bezowa bluske z dekoldem i jakimis swiecidelkami. Dobietam do tego lancuszek i bransoletki. Dobra, moge już wyjsc z domu. Mama pyta mnie o której wroce, jak zwykle odpowiadam jej, ze nie mam pojecia, ale pewnie bardzo pozno.

Ustawilam się z Anka dwa podworka dalej. Pogoda jest piekna, swieci slonce i wieje lekki wiaterek, szkoda tylko, ze w powietrzu unosi się zapach spalin.

-Czesc kochana co tam? Co robimy dzisiaj?- Pytam dajac Ance buziaka w policzek na przywitanie.

-Nie wiem, chodzmy jakas trawe zamotac a potem się zobaczy. Arek ciagnie mnie do kina od rana, powiedzialam mu, ze ma jakiegos kolege zabrac bo dzisiaj dzien z Toba spedzam i bez ciebie nie jade. Sam wiadomo z dwoma babami nie wytrzyma, a z takimi jak my to już w ogole.

-Kino może być, a z kim on przyjedzie? Znam? Mam nadzieje, ze nie z tym idiota, który był z nim ostatnio na imprezie. - Przypominam sobie właśnie kretyna, który meczyl mi glowe dwa dni temu, lazil za mna krok w krok i w ogole nie rozumial slowa „spierdalaj”,Tak mnie wkurzal, ze mialam ochote mu przywalic. Na szczescie szybko się upil i zaliczyl zgon.

-Haha! Nie, mowilam mu, ze ma tego pajaca nie brac ze soba bo wscieklizny dostaniesz jak go znow zobaczysz. Przyjedzie z jakims typem, którego nie znam, dziwne imię ma, nie pamietam już nawet jakie.

-No nie znow jakiś nowy, mam nadzieje, ze to nie będzie kolejny idiota, bo jak mnie zacznie wkurzac to go pojade i się zawine. Ostatnio naprawdę mam dosyć facetow, nie wiem czemu, ale większość z nich dziala mi na nerwy. Te ich glupie zarciki, popisy, pierdolenie od rzeczy, wszyscy tylko o jednym mysla. Zastanawiam się czy kiedys w koncu spotkam prawdziwego faceta i normalnego przede wszystkim. - Wyrzucam z siebie zbulwersowana.

-Haha zacznijmy od tego, ze my same nie jestesmy normalne.

-Tez racja, ale wiesz co mam na mysli, wariata i tak muszę mieć, bo inny ze mna nie wytrzyma, ale nie chce jakiegos glupkowatego naopalenca ahhh z reszta nie wazne, już mnie glowa zaczyna bolec na sama mysl.

-Dobra daj spokoj ja dzwonie po trawke, najaramy się przed tym kinem.

-W koncu cos madrego powiedzialas, a na co idziemy?

-Jakis krwawy horror.

Ucieszyla mnie mysl o krwawym horrorze, wlasciwie nie wiem dlaczego. Kiedys nie znosilam takich filmow, strasznie się balam. Ostatnio wrec przeciwnie. Zaczelam uwielbiac horrory, nie mam nawet ochoty na ogladanie innych filmow. To troche dziwne, ale najbardziej kreca mnie krwawe sceny, takie, w ktorych ktos jest ciety mozem, albo odgryzaja mu kawalki ciala. Mam nadzieje, ze nie zostane zadna psychopatka, w sumie dużo osob lubi horrory. Może w koncu jestem na tyle duza dziewczynka, ze już się nie boje takich rzeczy, teraz mnie to kreci a w koncu się znudzi.

Po 15 minutach podszedl do nas ziomus z trawka.

-Daj powachac, ja zawsz wacham zanim zajaram. Mmmm to dobre jaranie będzie niezle pachnie.

-To chyba to samo co ostatnio, jak dla mnie tak samo pachnie.

-Nie to jakieś inne mowie ci ja czuje roznice, zawsze wacham i rozrozniam przez zapach, to jest cos innego. Lepsze jest.

Skrecilysmy dwa blanty, z pierwszym szybko poszlo, niezla petarda nas zlapala.

-Stara mialas racje dobre to jaranie jest.

-No mowilam Ci ze dobre, ja po zapachu zawsze poznam.

-Ty jakiś weszyciel jestes bez kitu. Suszy mnie na maxa chcesz piwko?

-No nie znow te browary, a ja już mialam nie pic. Alkocholikiem niedlugo zostane jak już nie jestem.

-Dobra nie marudz wakacje są, oni beda po nas za 30min, ale ja się najaralam nie ogarniam. Jak spalimy tego drugiego blanta to się chyba już nie rusze.

-Teraz Ty marudzisz, dawaj odpalaj zjaramy zanim przyjada.

-Ok tylko nie mow nic ze palilysmy, wole zeby Arek nie wiedzial

-Spoko, ale na pewno malo po nas widac, oczu nie masz a twarz ci się tak cieszy ze masakra. Ja to się czuje jak by mi z uszu ten dym wylatywal a w oczach to mam chyba takie male zielone listki.

-Aha, a ja się cala czuje jak taki jeden wielki dymiacy lisc.

-Hahaha masz jaraj teraz twoja kolej. Ty ja w sumie tez mam niezla petarde ja nie wiem jak ja z tym typem będę gadac mam nadzieje, ze mi nie zmeczy ucha.

-Spoko dasz rade i tak na film jedziemy więc nie będziesz musiala z nim rozmawiac. Mi się siku chce ide w krzaki czekaj tu na mnie.

-No czekam a gdzie mam niby isc.

Zamyslilam się przez chwile, holernie nie chce mi się jechac z nimi do kina, jeszcze mam poznac jakiegos kolesia. To będzie wygladac jak randka, masakra. Wypadaloby zebym była mila i zamienila z nim pare slow. Smiac mi się chce z samej siebie, jestem taka upalona. Mam nadzieje, ze chociaz będę w stanie odpowiadac na pytania. Nagle poczulam zapach krwi, bardzo intensywnie. Dziwne, zadko mi się takie cos zdarza. Dreszcz przeszedl przez cale moje cialo, poczulam, ze mam sucho w gardle, wzielam lyk piwa.

-No już jestem.- Rzucila Anka siadajac kolo mnie. Przez ten zapach tak się zawiesilam, ze nie zauwazylam kiedy się pojawila.. Teraz won stala się jeszcze bardziej intensywna.

-Stara ty masz krew na nodze! - Wciagnelam gleboko powietrze, zapach wydawal mi się być taki piekny i slodki. Cos dziwnego się ze mna dzialo, zaslonilam dlonmi oczy, zeby nie patrzec. Cos szalalo we mnie w srodku.

-O! rzeczywiście! Tak się najaralam, ze nawet nie poczulam, pewnie w krzakach się zadrapalam. Masz husteczke? - Owszem mialam husteczki, ale nie mialam sily tego powiedziec, nie moglam dluzej czuc tej krwi, odwrocilam się i zaczelam biec w druga strone.

-W torebce są – rzucilam przez ramie pedzac przed siebie.

-Ty zwarowalas gdzie ty biegniesz? Pojebalo Cie?

-Siku muszę, już wytrzymac nie moge.- Krzyknelam z daleka, zeby mnie za wariatke nie wziela, przeciez jej nie powiem czemu tak naprawdę zwialam. Kucnelam przy ziemi, oparlam rece o podloze, glowa sama spadla mi w dol, ciezko dyszalam przez chwile. Staralam się zrozumiec co mi się stalo. Mój umysl wirowal, obrazy rozmywaly mi się przed oczyma. Po chwili glebokich wdechow i wydechow zaczelam dochodzic do siebie. To było troche przerazajace, ale pomyslalam, ze pewnie po prostu za dużo spalilam ziola na raz i tak mi się zrobilo. Podnioslam się i zaczelam wracac do Anki.

Wstep

Witam na moim blogu, bede tutaj publikowac w powiesc fantasy, ktora pisze. Potrzebuje, zeby ktos to poczytal i ocenil, powiedzial czy dobrze sie wkreca ta lektura i tak dalej. Zacecam i z gory dziekuje;) Opowiesc jest pisana luznym stylem, slangiem, akcja rozwija sie powoli wystepuja watki milosne, wojenne, magiczne. Narazie napisalam ok 20 stron wiec akcja sie dopiero rozkreca. Zapraszam;)
TeQuila
P.S. Przepraszam za liczne bledy, ktore pewnie beda w publikowanych tekstach, nie wszystkie zauwazam i poprawiam, ale to tylko szkic wiec moze byc;)